Czy warto sobie zawracać głowę terapią mowy?

Jest zrozumiałe, że ze względów praktycznych w dramatycznej i nagłej sytuacji udaru rodzina w pierwszej kolejności organizuje opiekę (domownicy muszą przecież wrócić do swoich zwykłych zajęć); po drugie zwraca się uwagę na sprawność fizyczną chorego, a więc na współpracę z fizjoterapeutą – im szybciej pacjent podejmie czynności samoobsługowe, tym szybciej rodzina osiągnie względną normalność.

Czy wobec tego warto sobie zawracać głowę czymś tak pozornie pobocznym i błahym jak mowa? Przecież brak mowy nie zagraża życiu…

Tak, warto. Kiedy sytuacja zdrowotna jest już ustabilizowana, warto powalczyć o jakość życia. Nie chodzi przecież o to, żeby osoba po udarze przeleżała z kroplówką i PEG’iem rekordową ilość lat, to nie ten konkurs. Chodzi o optymalny powrót do normalności sprzed udaru (no, może przy wykluczeniu czynników do niego prowadzących).

Nad mową, podobnie jak nad sprawnością, nie zastanawiamy się zwykle, dopóki nie zostajemy jej pozbawieni. A przecież posługiwanie się językiem wyznacza nasze miejsce w społeczeństwie, jest niezbędne w codziennej aktywności, stanowi o naszej wyjątkowości. Pozwala przekazać informacje, wyrazić emocje, prośby, wpłynąć na interakcje międzyludzkie (np. przeprosiny), podtrzymać relacje społeczne (small talk na klatce schodowej), nie mówiąc już o gierkach słownych z bliskimi.

To wszystko tracimy w momencie udaru obejmującego obszary mowy, nie mając w zamian żadnej alternatywnej opcji. Gesty rozmówcy czasem ułatwiają rozumienie, ale samo ich stosowanie jest trudne nie tylko ze względu na niedowład prawej ręki. W momencie udaru przestajemy o sobie decydować, zostajemy więc w dużej mierze pozbawieni naszego człowieczeństwa, tracimy część tożsamości. Po takiej chwili refleksji nietrudno już wyobrazić sobie, jak może się czuć pacjent. A my oczekujemy od niego kulturalnego, stonowanego zachowania oraz motywacji do odpowiedzialnego wykonywania zadań…

I jeszcze jedna kwestia: zatrudniać logopedę czy próbować na własną rękę?

Jeżeli zepsuje mi się samochód, nie zaczynam od kursu mechaniki nie tylko dlatego, że wątpię w skuteczność tego przedsięwzięcia, ale dlatego, że potrzebuję fachowej i skutecznej pomocy od razu (czas!). W przypadku terapii mowy po udarze nie wystarczy wskazywać i nazywać obiekty w otoczeniu albo kończyć przysłowia – jak w każdej dziedzinie, warto mieć świadomość, do czego się zmierza, np. kończenie znanych powiedzeń (tak efektowne, bo pacjent nareszcie mówi i pamięta!) ma na początku „rozhamować” mowę, ale stymuluje jednak zdrową półkulę mózgu. W poprzednim poście przedstawiłam Panią Marię z afazją aferentną i apraksją oralną; przygotowany dla niej program nie ma zastosowania w przypadku pacjentów z innymi rozpoznaniami (inne odmiany afazji na przykładzie znanych mi osób w kolejnych postach).

I znowu patrząc praktycznie – niech neurologopeda zdiagnozuje, opracuje program i regularnie przygotowuje kolejne materiały, które możemy już sami tylko utrwalać, nie zaniedbując własnych obowiązków rodzinnych i zawodowych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Udar - co robić?

Skąd pomysł na poradnik?

Czy pytać pacjenta o zgodę na dalszą rehabilitację?