Czy pytać pacjenta o zgodę na dalszą rehabilitację?
Mimo szacunku dla podmiotowości pacjenta – NIE. Proponuję po prostu dyplomatyczne przedstawienie zaleceń lekarskich co do dalszego leczenia na innym oddziale – dla dobra pacjenta.
Wyobraźmy sobie, że mamy rozbitą głowę – nie dość, że wszystko boli, nie możemy się ruszać, to jeszcze jesteśmy skołowani, nie bardzo wiemy, gdzie i w jakim celu się znaleźliśmy, mamy ochotę po prostu wrócić do własnego łóżka i poleżeć w świętym spokoju (przypominam, że pozostawienie pacjenta w świętym spokoju po udarze gwarantuje pozostawienie go w tym stanie już na zawsze!). W tym momencie wymaga się od nas decyzji co do przeniesienia na oddział rehabilitacji neurologicznej, którego nigdy nie widzieliśmy. Mówiąc delikatnie, to nie jest najlepszy pomysł.
Pacjent po udarze ma prawo być zdezorientowany i zagubiony, potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie. Na jego niekorzyść oddziałuje też czasem afazja sensoryczna – trudność z rozumieniem mowy. Zdarza się, że dopiero pod koniec pobytu na oddziale rehabilitacji neurologicznej (około trzech tygodni po udarze) pacjent w stosunkowo dobrym stanie mówi: „Nie chciałem brać udziału w zajęciach, nie rozumiałem, że to wszystko dla mojego dobra.” Nierzadko pacjent tuż po incydencie neurologicznym zachowuje się nieracjonalnie – rzuca przedmiotami, nie pamięta, gdzie załatwia się potrzeby fizjologiczne i do czego służą obiekty w otoczeniu. W miarę dochodzenia do siebie przeważnie okazuje się spokojnym, sympatycznym człowiekiem – mamy szczęście nie pamiętać naszych najgorszych stanów.
Przytoczyłam powyższe przykłady, aby wykazać nieracjonalność włączania chorego we współdecydowanie o leczeniu w pierwszym okresie po udarze. Zbyt duże jest zagrożenie, że nieświadomie odrzuci jedyną szansę na własny powrót do sprawności.
Komentarze
Prześlij komentarz